Test: SEAT Exeo 1,8 T

Rasowy germański wilk wychowany pod słońcem malowniczej Andaluzji. Od kilkunastu lat rodzina o nazwie Volkswagen rozrasta się i ewoluuje. W tej branży, przy atrakcyjnej ofercie konkurencji nie można stać w miejscu. Samochody Volkswagena, SEATa, Skody... Co je łączy, patrząc okiem potencjalnego klienta? Volkswagen i Skoda - każdy, nie tylko z grona miłośników tych marek, przyzna, że podobieństwa są. Natomiast w Seacie wrze tyle południowej krwi co - dajmy na to - w Alfie.
[center]
[/center]
Tak czy owak pod tym względem Hiszpanie odstają od reszty konserwatywnej familii, uśredniając. Design jest główną bronią, przy użyciu której SEAT przez lata wywalczył swój sukces marketingowy. Nie inaczej jest w wypadku Exeo. A jeśli do nowej skorupy przeszczepimy sprawdzone i wydolnie funkcjonujące narządy (oczywiście z Audi A4 serii B7 - poprzednika obecnie produkowanego modelu), to małżeństwo marek będzie zapewne trwałe i zgodne.
Stylistyka Exeo, w odróżnieniu od niektórych porównywalnych modeli innych znanych producentów, utrzymuje równowagę pomiędzy agresywnością i elegancją. Przód jest tu typowo "SEATowski". Producent ochrzcił to jako "arrow design". Co prawda wizja oddaje coś z szyldu koncepcji, ale analogiczny trend jest również zauważalny u szeroko pojętej braci producentów motoryzacyjnych. Tył to praktycznie coś z pogranicza Skody Superb i Audi A4 w poprzednim wcieleniu, delikatnie stylizowany na hiszpańską modłę - bez żadnych większych ewolucji. Połacie boczne dość dobrze komponują się z resztą, jednak można byłoby zdziałać tu więcej. Na pocieszenie: analogię znajdziemy na przykład w Passacie.
Wnętrzu nic nie sposób zarzucić. Zgodnie z obowiązującymi trendami okrągłe, wystrzeliwujące spod kokpitu zegary otoczone są chromowanymi pierścieniami. W ogóle chromu jest tu dość dużo, ale został on zaaplikowany z wartym podkreślenia wyczuciem i ze smakiem, czego nie można powiedzieć o tym podnoszącym prestiż zabiegu stylistycznym w wydaniu produktów co poniektórych koncernów. Ciemna, dość spokojna w swej stylistyce deska rozdzielcza została wykonana z materiałów dobrej jakości. Nic dodać, nic ująć. Pod względem jakości mamy tu znów poprzednie Audi A4 w odświeżonej wersji, a więc bardzo dobrą przejrzystość i intuicyjność obsługi oraz świetne spasowanie plastików. Stylistycznie nie jest to co prawda Prada, ale całokształt stanowi kawał dobrej i solidnej niemieckiej roboty o ponadczasowym charakterze.
Wygodne fotele o dwóch strefach twardości (środkowe rejony siedzisk są zdecydowanie bardziej miękkie w porównaniu z ich brzegami) zapewniają dobre podparcie boczne. Testowana wersja Style ma również regulację partii lędźwiowej. Zagłówki siedzisk producent wyposażył w system WOKS, eliminujący zagrożenie urazu szyjnego odcinka kręgosłupa w wypadku uderzenia w tył pojazdu z niewielką prędkością.
[center]
[/center]
Niestety gorzej jest tu z ilością miejsca. Pomimo godziwej jak na klasę średnią długości (4661 mm) rozstaw osi wynosi zaledwie 2640 mm (i znowu: dawcą płyty podłogowej jest tu A4 poprzedniej generacji). Jeśli chodzi o przestrzeń, z przodu jest jeszcze nieźle, ale osoby okupujące tylną kanapę mogą mieć powód do narzekań, oczywiście w wypadku podróży dłuższych niż dystans, na którym przewozimy podrośnięty już przychówek na trasie dom-szkoła.
460 l pojemności bagażnika stanowi całkiem niezły wynik w tej klasie. Ma on regularny kształt oraz kilka praktycznych schowków, a także haczyki do mocowania siatki i toreb z zakupami.
SEAT zadbał o bezpieczeństwo użytkowników swego nowego flagowego modelu. Testowana wersja dysponuje m.in. sześcioma poduszkami powietrznymi oraz pakietem ABS, TCS, MSR, ESP i EBA. Trzeba przyznać, że zestaw jest imponujący. Co więcej, materiał użyty do produkcji nadwozia (połacie blachy wzmocniono laminowanymi profilami stalowymi), jak i sam zaawansowany proces technologiczny łączenia poszczególnych jego elementów (technologia laserowa) mają duży wpływ na zarówno sztywność konstrukcji, jak i bezpieczeństwo podróżujących podczas nieprzewidzianych zdarzeń losowych.
150-konny, znany i powszechnie wykorzystywany przez koncern z Wolfsburga, doładowany silnik benzynowy w połączeniu z 6-stopniową skrzynią biegów całkiem przyzwoicie radzi sobie z 1,5-tonową limuzyną legitymującą się średnim zużyciem paliwa nieprzekraczającym 8 l na 100 km. Zarówno przyspieszenie (0-100 km/h w 9 s), jak i prędkość maksymalna (217 km/h - jak deklaruje producent) są zadowalające.
Sprawdzone wielowahaczowe zawieszenie sprawia, że samochód jest komfortowy, a przy tym świetnie pokonuje zakręty. Naprawdę bardzo trudno wyprowadzić go z równowagi...
Lista wyposażenia standardowego Exeo Style jest nużąco długa. Pomijając takie oczywistości jak dwustrefowa klimatyzacja, komputer pokładowy czy skórzana wielofunkcyjna kierownica, został on wzbogacony np. w czujnik deszczu i dźwiękoszczelną przednią szybę.
[center]
[/center]
Całości wizerunku Exeo dopełnia jego cena. Przyznam, że niełatwo będzie znaleźć za 88 tys. zł tak kompletną, sprawnie działającą maszynę. A z pewnością nie będzie nią nowy Volkswagen Passat (chyba że dwuletni, sprowadzony z niemieckiej mekki motoryzacyjnego rynku wtórnego, z niewielkim przebiegiem, bezwypadkowy i oczywiście eksploatowany przez emeryta!), nie wspominając już o Władcy Pierścieni w wydaniu A4.
Oczywiście - jeśli finanse pozwolą - możemy zaszaleć, uposażając naszego nowego SEATa we wszystkie dostępne gadżety opatrzone w katalogu dealera literką "O". W gorączce zakupów może się zdarzyć, że pozostawimy w salonie zacną sumę w wysokości 150 tys. zł. Natomiast w wypadku skalkulowanego budżetu i potrzeb godnych eremity (1,6 MPI, 102 KM, linia "Reference") zawartość naszego portfela pozostanie w połowie nietknięta (cena ok. 77 tys. zł).
Reasumując, Exeo jawi się jako zawodnik godny klasy średniej, który nie tyle muskularnym wyglądem, ale swoimi umiejętnościami bije na głowę czołówkę stawki zawodników rywalizujących na podobnie opłacanych ringach.
Na koniec - nazewnictwo... Exeo, czy ma on hiszpański rodowód? Czy po długich latach kultywacji rodzimych, mocno zdefiniowanych, melodyjnych i sugestywnych tradycji - Toledo, Ibiza, Alhambra (nadal brzmią one, jakby były sporo młodszym i bardziej utylitarnie zorientowanym rodzeństwem dzieł mistrza, nie tylko w nadawaniu imion - Feruccia Lamborghini) dochodzimy do kolejnego w budżetowym sektorze motoryzacyjnym przełomu (Ford: stara Sierra - to przecież, jak wiadomo, współczesne Mondeo).
A może Exeo to początek całkiem nowej historii SEATa...
Źródło: Autokrata.pl / Autor: Marek Posiadała
[center]
Tak czy owak pod tym względem Hiszpanie odstają od reszty konserwatywnej familii, uśredniając. Design jest główną bronią, przy użyciu której SEAT przez lata wywalczył swój sukces marketingowy. Nie inaczej jest w wypadku Exeo. A jeśli do nowej skorupy przeszczepimy sprawdzone i wydolnie funkcjonujące narządy (oczywiście z Audi A4 serii B7 - poprzednika obecnie produkowanego modelu), to małżeństwo marek będzie zapewne trwałe i zgodne.
Stylistyka Exeo, w odróżnieniu od niektórych porównywalnych modeli innych znanych producentów, utrzymuje równowagę pomiędzy agresywnością i elegancją. Przód jest tu typowo "SEATowski". Producent ochrzcił to jako "arrow design". Co prawda wizja oddaje coś z szyldu koncepcji, ale analogiczny trend jest również zauważalny u szeroko pojętej braci producentów motoryzacyjnych. Tył to praktycznie coś z pogranicza Skody Superb i Audi A4 w poprzednim wcieleniu, delikatnie stylizowany na hiszpańską modłę - bez żadnych większych ewolucji. Połacie boczne dość dobrze komponują się z resztą, jednak można byłoby zdziałać tu więcej. Na pocieszenie: analogię znajdziemy na przykład w Passacie.
Wnętrzu nic nie sposób zarzucić. Zgodnie z obowiązującymi trendami okrągłe, wystrzeliwujące spod kokpitu zegary otoczone są chromowanymi pierścieniami. W ogóle chromu jest tu dość dużo, ale został on zaaplikowany z wartym podkreślenia wyczuciem i ze smakiem, czego nie można powiedzieć o tym podnoszącym prestiż zabiegu stylistycznym w wydaniu produktów co poniektórych koncernów. Ciemna, dość spokojna w swej stylistyce deska rozdzielcza została wykonana z materiałów dobrej jakości. Nic dodać, nic ująć. Pod względem jakości mamy tu znów poprzednie Audi A4 w odświeżonej wersji, a więc bardzo dobrą przejrzystość i intuicyjność obsługi oraz świetne spasowanie plastików. Stylistycznie nie jest to co prawda Prada, ale całokształt stanowi kawał dobrej i solidnej niemieckiej roboty o ponadczasowym charakterze.
Wygodne fotele o dwóch strefach twardości (środkowe rejony siedzisk są zdecydowanie bardziej miękkie w porównaniu z ich brzegami) zapewniają dobre podparcie boczne. Testowana wersja Style ma również regulację partii lędźwiowej. Zagłówki siedzisk producent wyposażył w system WOKS, eliminujący zagrożenie urazu szyjnego odcinka kręgosłupa w wypadku uderzenia w tył pojazdu z niewielką prędkością.
[center]
Niestety gorzej jest tu z ilością miejsca. Pomimo godziwej jak na klasę średnią długości (4661 mm) rozstaw osi wynosi zaledwie 2640 mm (i znowu: dawcą płyty podłogowej jest tu A4 poprzedniej generacji). Jeśli chodzi o przestrzeń, z przodu jest jeszcze nieźle, ale osoby okupujące tylną kanapę mogą mieć powód do narzekań, oczywiście w wypadku podróży dłuższych niż dystans, na którym przewozimy podrośnięty już przychówek na trasie dom-szkoła.
460 l pojemności bagażnika stanowi całkiem niezły wynik w tej klasie. Ma on regularny kształt oraz kilka praktycznych schowków, a także haczyki do mocowania siatki i toreb z zakupami.
SEAT zadbał o bezpieczeństwo użytkowników swego nowego flagowego modelu. Testowana wersja dysponuje m.in. sześcioma poduszkami powietrznymi oraz pakietem ABS, TCS, MSR, ESP i EBA. Trzeba przyznać, że zestaw jest imponujący. Co więcej, materiał użyty do produkcji nadwozia (połacie blachy wzmocniono laminowanymi profilami stalowymi), jak i sam zaawansowany proces technologiczny łączenia poszczególnych jego elementów (technologia laserowa) mają duży wpływ na zarówno sztywność konstrukcji, jak i bezpieczeństwo podróżujących podczas nieprzewidzianych zdarzeń losowych.
150-konny, znany i powszechnie wykorzystywany przez koncern z Wolfsburga, doładowany silnik benzynowy w połączeniu z 6-stopniową skrzynią biegów całkiem przyzwoicie radzi sobie z 1,5-tonową limuzyną legitymującą się średnim zużyciem paliwa nieprzekraczającym 8 l na 100 km. Zarówno przyspieszenie (0-100 km/h w 9 s), jak i prędkość maksymalna (217 km/h - jak deklaruje producent) są zadowalające.
Sprawdzone wielowahaczowe zawieszenie sprawia, że samochód jest komfortowy, a przy tym świetnie pokonuje zakręty. Naprawdę bardzo trudno wyprowadzić go z równowagi...
Lista wyposażenia standardowego Exeo Style jest nużąco długa. Pomijając takie oczywistości jak dwustrefowa klimatyzacja, komputer pokładowy czy skórzana wielofunkcyjna kierownica, został on wzbogacony np. w czujnik deszczu i dźwiękoszczelną przednią szybę.
[center]
Całości wizerunku Exeo dopełnia jego cena. Przyznam, że niełatwo będzie znaleźć za 88 tys. zł tak kompletną, sprawnie działającą maszynę. A z pewnością nie będzie nią nowy Volkswagen Passat (chyba że dwuletni, sprowadzony z niemieckiej mekki motoryzacyjnego rynku wtórnego, z niewielkim przebiegiem, bezwypadkowy i oczywiście eksploatowany przez emeryta!), nie wspominając już o Władcy Pierścieni w wydaniu A4.
Oczywiście - jeśli finanse pozwolą - możemy zaszaleć, uposażając naszego nowego SEATa we wszystkie dostępne gadżety opatrzone w katalogu dealera literką "O". W gorączce zakupów może się zdarzyć, że pozostawimy w salonie zacną sumę w wysokości 150 tys. zł. Natomiast w wypadku skalkulowanego budżetu i potrzeb godnych eremity (1,6 MPI, 102 KM, linia "Reference") zawartość naszego portfela pozostanie w połowie nietknięta (cena ok. 77 tys. zł).
Reasumując, Exeo jawi się jako zawodnik godny klasy średniej, który nie tyle muskularnym wyglądem, ale swoimi umiejętnościami bije na głowę czołówkę stawki zawodników rywalizujących na podobnie opłacanych ringach.
Na koniec - nazewnictwo... Exeo, czy ma on hiszpański rodowód? Czy po długich latach kultywacji rodzimych, mocno zdefiniowanych, melodyjnych i sugestywnych tradycji - Toledo, Ibiza, Alhambra (nadal brzmią one, jakby były sporo młodszym i bardziej utylitarnie zorientowanym rodzeństwem dzieł mistrza, nie tylko w nadawaniu imion - Feruccia Lamborghini) dochodzimy do kolejnego w budżetowym sektorze motoryzacyjnym przełomu (Ford: stara Sierra - to przecież, jak wiadomo, współczesne Mondeo).
A może Exeo to początek całkiem nowej historii SEATa...
Źródło: Autokrata.pl / Autor: Marek Posiadała