Leona posiadam od maja 2016 i do października wszystko było ok. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ problem zaczął się dopiero po wyjeździe w góry kiedy to temperatury spadły poniżej +3 C. (tak mi się początkowo wydawało)
Ale do rzeczy:
Pojechałem do Szczawnicy,temp jak wspomniałem spadła do +3 C i wszystko było ok. Auto postało dwa dni w miejscu noclegu i następnie udaliśmy się do Morskiego Oka. W połowie drogi(gdzie temp była w okolicach 0 C) na zakręcie musiałem przyhamować. Naciskam pedał,a on powiedzmy że wpada mniej więcej do połowy. Przerażony brakiem efektu i że mi się wydaje że pedał wpadł,pomyślałem że może jest ślisko i że auto "popłynęło" (miałem letnie opony) odpuściłem pedał i następnie nacisnąłem drugi raz.Było już ok. Następne parę hamowań było ok. Ale w drodze powrotnej do Krakowa,po dłuższym NIE używaniu hamulca sytuacja się powtórzyła. Pedał delikatnie wpada,po czym jak się go puści i naciśnie jeszcze raz jest OK. Po powrocie byłem u mechanika,popatrzył na jakieś wycieki(wszystko suche). Następnie byłem na stacji diagnostycznej hamulce są ŻYLETA(zero jakichkolwiek zarzutów). Następnie pojechałem do ASO na wymianę płynu hamulcowego oraz jazdę kontrolną. Wszystko ok.Podczas odpowietrzania układu był jeden mikro bąbelek powietrza(mógł być w króćcu do odpowietrzania) poza tym to nic. Jazda testowa też wszystko super.
Reasumując. Jeżdżąc w mieście i hamując często hamulec jest ok,ale kiedy długo się go nie używa jest efekt jak powyżej... Naciskasz i nic,nie czujesz zbytnio oporu,ani efektu hamowania.Odpuścisz,naciśniesz jest ok. Co WAŻNE. Nie jest to reguła. Kiedyś wróciłem z Tarnowa do Karkowa nie używając hamulca ANI raz przez całą drogę i zjeżdżając z obwodnicy naciskam hamulec i.... hamuje normalnie.... Dojeżdżam do świateł 1000m dalej,naciskam i brak hamulca...(dodam że jak się wciśnie pedał do końca to jest hamulec,ale jak by słabszy)
Wcześniej myślałem że jest to może związane z niedogrzaniem klocków (mam założone Ds2500) które przy niskich temp mogę dłużej się nagrzewać. Ale bez jaj. W lecie było tak że hamulce były słabsze,piszczały ale było czuć opór i efekt hamowania,tarcia. A teraz tego niema.
Generalnie miałem plany żeby poczekać na cieplejsze dni i zobaczyć jak będzie czy się coś zmieni/poprawi. Ale nie "gra" mi tutaj fakt że niema jak by oporu podczas hamowania/zwalniania.(oczywiście jak depniesz to jest,ale jak chcesz przyhamować trochę oczekujesz że auto zaczyna zwalniać,a tu lipa.A metry uciekają jak szalone.Spodziewasz się wytracania prędkości,a tu nic.Więc albo odpuszczasz,naciskasz i jest,albo jeździsz kangurem
PS.Nawet gdyby klocki były zimne,to naciskają cały czas z taką sama siła,tarcie się zwiększa,a co z tym idzie efektywność powinna wzrastać.
Czy ktoś spotkał się z takim problemem,bądź ma jakiś pomysł co dalej zrobić?