Tak więc od początku. Jakiś tydzień przed końcem gwarancji zaświeciła mi się kontrolka świec żarowych i DPF-u. Wizyta w serwisie i ... NIC. Coś tam podobno pokasowali i ma działać. Chwilę pojeździłem i znowu świece żarowe i tym razem kontrolka silnika + falujący cały czas wskaźnik temperatury. I znowu wizyta w serwisie. Wymienili jakąś tam przepustnice i miało być dobrze. Kolejna trasa i nawet miałem nadzieję, że im się udało

ale NIE. W Łodzi czyli po jakiś 250 km zaświeciły się świece żarowe, DPF, silnik + falujący wskaźnik temperatury. I znowu wizyta w Cudownym ASO. Wymienili jakiś tam czujnik od DPF-u. Stwierdzenie, że teraz już na pewno będzie dobrze nie rokowało zbyt dobrze. Pojeździłem trochę i znowu to samo ale już bez DPF-u. Odstawiłem znowu do ASO i ... No właśnie. Już w Opolu zaczęła sie ciągnąca za mną dyskoteka. Tak więc wskaźnik jak falował, tak robił to dalej, świece świecą, silnik mruga :/ . Po powrocie wizyta w ASO. Coś znowu zrobili ale jakoś nie najlepiej bo siostrze udało się dojechać do Brna zamiast do Pragi i tam auto zamarło i spoczęło na stacji benzynowej. Tak więc może ktoś z Was wie co to może być ponieważ na ASO nie ma co liczyć, a sam zacząłem traktować już ten samochód jak zwykły dupowóz, który w porównaniu z Leonem 1M, którym nakręciłem 300 kkm nie miałby żadnych szans. Tak na osłodę tych całych problemów tydzień po zakończeniu gwarancji rozszczelnił się drugi xenon (jeden już był wymieniony) i od tej wilgoci, która się w nim zbiera podczas jazdy w deszczu chyba już ma dosyć. Po tym egzemplarzu Leonka wiem, że więcej Seata nie kupię. I jeszcze ta obsługa. Sorry za odejście od tematu.