Zwracam się do Was z pyatniem: Co zrobić z takim egzemplarzem Toledo?
Historia wygląda następująco.
Samochód Seat Toledo II
Silnik 1,4 16V, 75 km
Obecny przebieg - 122tys km.
Kupiony w salonie we wrześniu 2001r.
Jestem pierwszym właścicielem, tylko ja nim jeździłem.
Samochód jest bardzo zadbany, poza...
Stan obecny:
1. po puszczeniu na luz w trakcie jazdy, obroty spadają do 500-600 obr/min, a następnie wyrównują się do poziomu 800 obr/min; czasem silnik gaśnie, bo obroty spadają zbyt gwałtownie do poniżej 500 obr/min; ten przypadek zdarza się 1 na 20 włączeń na luz
2. częśćiej bo 1 na 5 przypadków gaśnie, gdy kierownica jest skręcona maksymalnie w lewo lub w prawo, wtedy przy włączeniu jedynki lub wstecznego i właśnie skręconej kierownicy silnik gaśnie, nawet nie trzeba włączać biegu jałowego
3. czasami lekko pływające obroty na biegu jałowym - 700-800 obr/min.
4. do przekroczenia 2500 obr/min czuć lekkie szarpnięcia (obrotomierz nic nie wskazuje wahań obrotów)
Samochód z objawami nr 1 i 2 został w kwietniu oddany do ASO Seat w Warszawie; ASO po ponad miesiącu testów w warsztacie zdiagnozował usterkę jako luz osiowy w wale korbowym i wycenił ew. naprawę: częci (wymiana tzw. małego silnika) - 9000 netto + robota.
Nie zdecydowałem się na naprawę, ale równocześnie ASO skasował mnie na prawie 1500 zł za wymianę m.in.: czujnika obrotów silnika, demontaż/montaż skrzyni biegów, wymianę linki gazu itp.
Przy okazji pojawiły się objawy nr 1 i 2. ASO tłumaczy się z tego swoją diagnozą, czyli winę za wszystko co było, pojawiło się, jest i będzie zrzuca właśnie na ten luz.
W ostatnich 2 latach usterka nr 1 pojawiała się kilkakrotnie. Zawsze skutkowało czyszczenie i adaptacja przepustnicy. Ok. pół roku temu zaczął pojawiać się objaw nr 2. Wtedy zalecono mi wymianę przepustnicy, co też uczyniłem, ale to już tym razem nie pomogło.
Po tym przypadku postanowiłem wstawić samochód do ASO i czekać na nową diagnozę, co z nim ostatecznie jest grane. Co odpowiedzieli mi po miesiącu opisuję właśnie wyżej.
Samochód w tej chwili stoi pod domem. Nie jest mi potrzeby, straciłem do niego serce - mam obecnie służbowy.
Wystawiłem go na sprzedaż, ale kto go kupi? Jakbym wiedział, że można go naprawić w rozsądnych kosztach, to bym to zrobił i samochód podarował żonie, ale czy wg Was warto?
Czy jest to możliwe? Czy lepiej wymienić cały silnik? Gdzie? Skąd?
Czy sprzedać w tym stanie (jeżeli się uda) i nowy właściciel sobie z tym poradzi? Czy samemu starać się naprawić?
Liczę na Wasze porady.
Z góry wszystkim dziękuję. Odpowiem na dodatkowe pytania.
Pozdrawiam.
Darek