Witam. W piątek popołudniu zaparkowałem Leonem I ARL na podwórku. Miałem do naprawy uchwyt na napoje. Wszystko fajnie zdemontowałem i złożyłem środkowy kokpit. Na drugi dzień chciałem odpalić auto a tu cisza, auto wgl nie kręci, akuś padł. Podładowałem go na kable od drugiego samochodu, lecz jakoś od strony alternatora zaczęły pojawiać się dziwne dźwięki, tak jakby pasek bądź rolka. Zostawiłem auto na chodzie, żeby akuś się podładował (tak wiem, lepiej prostownikiem), ale spieszyłem się do wyjazdu. Po paru minutach z pod auta wydobyła się para. Jak się okazało oring albo przewód z klimy do wymiany. Para wydostaje się co jakiś czas, jest tak jakby taki "wybuch" pary i spokój. Wyłączyłem silnik i poczułem od strony alternatora tak jakby spalenizne. Odpaliłem samochodowych ponownie i znowu dziwne odgłosy od strony alternatora. Dzisiaj chciałem odpalić auto, ale znowu akumulator padł. Znowu go podłączyłem pod kable, i o dziwo jak zapalił nie było już tego dźwięku co wcześniej, ale za jakiś czas para znowu zaczęła pluć z przewodu klimy. Zmierzyłem akumulator, ładowanie pow 15V( co jest raczej za dużym wynikiem) a napięcie w spoczynku ponad 13V. Po paru godz. Akumulator znowu padł. Gdzie szukać przyczyny? Radio jest podłączone na stacyjkę, zresztą dziś go odłączyłem. Ale jak samochodów jest uruchomiony z pod schowka pasażera słychać dźwięk szumu, przypominający też laser w odtwarzaczu cd. Dopiero jak zgasze silnik to dźwięk znika. Z góry dziękuję za pomoc.
Jest możliwe, że alternator bądź klima rozładowuje akumulator?