Przekręć kluczyk i...cisza...

Witam
Szukałem po całym forum tematu apropo braku jakiegokolwiek znaku życia po przekręceniu kluczyka, ale takiego nie znalazłem na forum jaki mnie dopadł...
Więc opowiem moją historię..
Zostawiłem pewnego pięknego wieczoru mojego Leosia na zewnątrz, tj. nie w garażu. I nie schowałem go na noc do schronu. Rano przy próbie odpalenia,zero reakcjiani jakiegokolwiek dźwięku. Piękne zwierzątko, bliżej znane pod pseudonimem "kuna" przegryzło kabelstartowy rozrusznika. No to go pozwijałem, pokleiłem i dalej nic;/ Zero reakcji. Okazało sie ze to była kostka stacyjki która szybko wymieniłem:) I samochód jak nowy
To był chyba sierpień.
Niedawno, koncem grudnia przydażył sie mi nie miły wypadek. Pekła mi miska olejowa po kontakcie z jakimś rzadkim wgłębieniem w asfalcie... Mowia ze to bardzo rzadki w Polsce okaz dziury w asfalcie. No ok, wymieniłem miske, przepłaciłemza olej ismigam dalej. Pewnego pieknego dnia, po przejechaniu dłuższej trasy(zimno było wiec w samochodzie grzałem), po wyłączeniu silnika nie dało sie go odpalić..
Przekrecam stacyjke a tu cisza. Mysle- wymienie kostke stacyjki to bedzie ok. Wymieniłem, pojezdziłem na krótkich odcinkach i nic sie nie dzieje. Mysle- elegancko, naprawiło sie
A tu jednak nie... awaria powtarza sę;/ Czy jest mozliwe zawilgocenie instalacji gdzies w stacyjce? bo jak w srodku jest zimno, tj jezdze na krótkich trasach nie nagrzewa sie to auto pali bez zarzutu. A jak pojeżdze dłuzej, w srodku sie nagrzeje to auto nie drgnie. Nie ze zawsze ale najczesciej w przypadku długicha tras.Dodam ze od czasu 1wymiany kostki nigdy sie tak nie działo. Dopiero po tej glebie i rozwaleniu miski sie mi to dzieje. No i oczywiscie nic nie było grzebane od sierpnia w samochodzie w elektryce ani w niczym innym
Szukałem po całym forum tematu apropo braku jakiegokolwiek znaku życia po przekręceniu kluczyka, ale takiego nie znalazłem na forum jaki mnie dopadł...
Więc opowiem moją historię..
Zostawiłem pewnego pięknego wieczoru mojego Leosia na zewnątrz, tj. nie w garażu. I nie schowałem go na noc do schronu. Rano przy próbie odpalenia,zero reakcjiani jakiegokolwiek dźwięku. Piękne zwierzątko, bliżej znane pod pseudonimem "kuna" przegryzło kabelstartowy rozrusznika. No to go pozwijałem, pokleiłem i dalej nic;/ Zero reakcji. Okazało sie ze to była kostka stacyjki która szybko wymieniłem:) I samochód jak nowy
Niedawno, koncem grudnia przydażył sie mi nie miły wypadek. Pekła mi miska olejowa po kontakcie z jakimś rzadkim wgłębieniem w asfalcie... Mowia ze to bardzo rzadki w Polsce okaz dziury w asfalcie. No ok, wymieniłem miske, przepłaciłemza olej ismigam dalej. Pewnego pieknego dnia, po przejechaniu dłuższej trasy(zimno było wiec w samochodzie grzałem), po wyłączeniu silnika nie dało sie go odpalić..