Temat prawidłowej eksploatacji "turbiny" był już poruszany wielokrotnie. Wiadomo, że pracuje w ekstremalnie trudnych warunkach - b.wys. temperatura. Wiadomo, że przed wyłączeniem silnika należy poczekać aż się schłodzi, żeby nie zapiekł się olej w jej rozgrzanych łożyskach i żeby łopatki turbiny wychłodziły się w miarę wolno a nie w kilka sekund z temperatury powiedzmy 800st.C. tak jak to bywa przy nagłym wyłączeniu po mocnej jeździe.
Moje pytanie do forum jest następujące: czy były robione jakieś badania wpływu hamowania silnikiem na turbinę? Wiadomo, że wtedy paliwo jest odcinane, spalania nie ma a temperatura łopatek turbiny spada w ogromnym tempie jeśli chwilę wcześniej mocno przyśpieszaliśmy a teraz hamujemy przed zakrętem. Olej się oczywiście nie zapiecze, bo ciśnienie nadal jest, tyle że silnik nie produkuje już gorących gazów. Czy nie lepiej dla turbinki byłoby-teoretycznie - (pomijając zasady bezpiecznej jazdy) przy np. dojeżdżaniu do skrzyżowania np. z prędkości 80km/h wrzucić luz i pozwolić silnikowi kręcić się na obrotach jałowych - wtedy turbina stygłaby znacznie wolniej unikając schock coolingu?
Pozdrawiam,
Tomek