Niestety nic nie znalazlem na ten temat (a moze zle szukalem).
Weekened majowy na mazowszu byl obfity w opady deszczu.
Po "zaliczeniu" glebokiej kaluzy uswiadczylem (po jakichs 2 km) 3-krotnego dzwieku sygnalizujacego, zapaleneniu sie i miganiu na czerwono kontrolki oleju oraz na stale zapaleniu sie kontrolki silnika.
Mialo sie to tak, ze podczas jazdy po wjechaniu w duza kaluze (mam dozyc niskie zawieszenie) po przejechaniu 2-3 km jadac ze stala predkoscia nagle stracilem "ciag" tak jakbym wysprzeglil samochod, obrotomierz w tym momencie spadl do 0, za chwile auto normalnie szlo tyle ze nieustannie palila sie lalpka silnika oraz lampka oleju migala na czerwono (3 pierwsze migniecia pikala takim sygnalem ja ksie konczy paliwo). Obrotomierz wskazywal 0 i nie chcial sie podniesc - od razu zatrzymalem auto i zgasilem. Pozniej nie moglem zapalic. Po uplywie 1-1,5h po odpaleniu wszystko bylo w porzadku.
I teraz pytanie, czy to po prostu zalal sie silnik, czy woda poszla w przewody i zrobilo sie spiecie - a moze cos innego. Interesuje mnie ta sprawa, mimo ze teraz nic mi sie nie swieci na desce i wszystko jest ok.
Dodam tylko, ze mam nie dokrecona oslone pod silnikiem i troche "szpruje" po asfalcie przy duzych nierownosciach (moze to tez mialo wplyw na zaistniala sytuacje).
Chcialbym zapobiec kolejnych takich przygod (a wspomne, ze mialo to miejsce 2 razy przy wpadnieciu za kazdym razem w duze kaluze).
Aha silnik BCB - 1,6 16V