Tak jak większość z Was na forum mam problem ze swoim samochodem. Po krótce opowiem co się stało. Jechałem z żona ekspresówką 110-120km/h. Żona wspomniała, że taka trasa mocno usypia, a ja odparłem, ze jest sposób, aby nie zasnąć i tak przycisnąłem do 180km/h na chwilę, czego nigdy nie robię. Spojrzałem w tylne lusterko,a tam widzę, że muszę trochę dymić na czarno. Chmura to nie była, ale zabarwione powietrze - może prędkość robiła swoje i rozrzedziła chmurę. Pomyślałem, że pewnie wtryski przelewają lub zaciągnął trochę oleju zebranego w intercollerze z turbiny (tutaj chyba dym byłby bardziej szary?). Oczywiście odpuściłem i tylko sprawdziłem, czy dymienie jest zależne od obrotów czy obciążenia. NA wysokich obrotach na trójce i czwórce nie było, tylko piątka i ciśnięcie - pewnie wtryski. I teraz to co jest problemem. W kolejnych dniach zauważyłem, że turbina zaczęła świszczeć przy niskim obciążeniu silnika, a przy dużym znika. Przykładowo:
-na jałowym i przygazuje powiedzmy do 2000-2500rpm. Jak schodzi z obrotów ewidentnie słyszę świst, czego przed opisaną sytuacją nie było.
-stoję na światłach. Mijają na oko 2 minuty i naglę słyszę jak zaczyna lekko gwizdać. Dodam minimalnie gazu i odpuszczę, i przestaje świszczeć.
-ruszam z miejsca i dochodzi do sytuacji, że przez chwilę jestem na pół sprzęgle (małe obciążenie) i ją słyszę.
To co się dzieje nie ma wpływu na nic innego - przynajmniej ja tego nie zauważyłem - tylko świst i moje domysły, że turbo się rozleci. Przy obciążeniu, czy w trasie jej nie słychać.
Z informacji istotnych, samochód ma 350k km i nigdy nie było robione turbo, wtryski, sprzęgło, dwumasa. Osobiście nim zrobiłem 300k km. Samochód głównie jeździł w trasach.
Czy ktos spotkał sie z taką sytuacją, albo podsunie pomysł, co tu z tym zrobić?
BTW: tak to wina żony