Witam. Po długich poszukiwaniach zakupiłem 1.6 BSE z 2007 roku i niestety, chyba wtopiłem. Od początku świecił się check engine - błąd sondy przy katalizatorze, ale mechanik nie kazał się tym przejmować. Silnik lekko falował na biegu jałowym i tak jest dotychczas. Objawia się to między innymi wibracjami, odczuwalnymi w środku samochodu. Jednak czytając wiele wątków, że ten typ tak ma, nie zagłębiałem się w temat zbyt mocno, bo samochód jeździł, powiedzmy, normalnie. Po zrobieniu pierwszych 200 km zauważyłem, że zdarza mu się zadławić na 1. i czasem 2. biegu. Pierwszy serwis: wszystkie filtry z paliwowym, świece, kable zapłonowe, rozrząd no i olej wiadomo. Sondy nie ruszałem, bo oryginał ponad 500 zł, a inne sypią błędem. Kolejne 100 km, miasto, środek skrzyżowania - samochód zaczął się dusić i kontrolka ładowania na czerwono. Cudem udało się zjechać, Leon nie odpala. Uruchomiłem z kabli, dojechałem do domu ok. 10 km normalnie i następnego dnia już nie odpalił. Wymieniłem aku - okazał się szrotem. Przez następne 150 km było ok, do czasu... Stojąc w korku, znowu kontrolka ładowania, dławienie się. Podjechałem do mechanika blisko - alternator nie ładuje. W drodze do niego zauważyłem w pewnym momencie, że po redukcji i dodaniu gazu obroty zaczęły rosnąć, a samochód zwalniał. Zatrzymałem się, zgasiłem silnik, odpaliłem i pojechał dalej normalnie. Koniec końców zostawiłem u niego auto, poprosiłem żeby sprawdził jeszcze sprzęgło i ogólnie doprowadził go do ładu. Odbierając usłyszałem, że silnik nadaje się do kompletnego remontu, bo bierze dużo oleju. Zrobiony alternator, sonda oryginał ngk, nowa przepustnica, wyczyszczony katalizator z grubszych rzeczy plus kilka uszczelek. No i teraz finał. Przejechałem ok. 20 km, nic niepokojącego się nie działo. Zatrzymałem się i na włączonym silniku opuściłem obie szyby na raz. W momencie obroty zaczęły się samoczynnie podnosić do ok. 1500 i spadać do 1000 i tak w kółko. Wycie pod maską i chmura białego dymu za mną oraz intensywny zapach spalin. Zgasiłem silnik, zapaliłem, obroty się unormowały, ale dalej dymił. Zrobiłem jakieś 2km, samochód lekko szarpał na niskich biegach poniżej 2000 obrotów. Po zatrzymaniu czuć było gorąco pod maską, wiatrak chłodnicy pracował ponad 2 minuty, a zrobiłem tylko kilkanaście km. Z nietypowych rzeczy zauważyłem jeszcze przycisk kluczyka, który świeci się cały czas na pomarańczowo (ten na panelu koło ręcznego). Ponadto po zakończeniu jazdy wysiadając, usłyszałem dźwięk włączonych świateł. Wsiadłem, upewniłem się, że są wyłączone, zamknąłem samochód z kluczyka. Patrzę, świeci się przednia postojowa lewa i tylna lewa lampa. Obie, ale tylko z lewej strony.
Teraz zastanawiam się gdzie szukać przyczyny tych usterek. Być może jest ich kilka. Wydaje mi się, że coś musi być nie tak z układem elektrycznym, skoro samochód zaczął głupieć po opuszczeniu obu szyb na raz. Ponadto ta kontrolka i światła. Jeśli ktoś z Was dobrnął do końca i ma jakiś pomysł, to chętnie posłucham, bo mnie opadają już ręce.
