Moja opowieść...
Opowiem Wam, wszystko bo nie wiem w którym momencie zrobiłem błąd?
W lipcu 2010 zakupiłem SEATA LEONA/ 2003/ 90km/ od gościa z Wawy.
Wszystko było (albo wydawało się) w porządku.
Wróciłem nim do CK....moc była/zryw był/nie dymił.
Dałem do "zaufanego" mechanika.
Wymienił mi wszystkie filtry, wymontował katalizator i zmienił olej z syntetyka na pół-syntetyka;/.
Od tego momentu auto stało się dziwne;/
Po dwóch tygodniach brak mocy...mówi że turbina zajechana.
Zmienił mi sztangę z oryginalnej na passatowską...
Auto przez dwa dni ładnie szło. Później notorycznie brak mocy...powiedział ze w turbinie otwierają się łopatki i nie zmykają się...turbina do czyszczenia...wziął, zrobił...dupa!
Auto się dławiło, puszczało bąki czarne ja smoła a szło jak z pieca;/ samochody po takim baku 200m za mną
"Zaufany" mechanik zmienia olej z pół-syntetyka na mineralny.
Pod Raszówkę 50km/h...redukcja z 5/4/3 na szczycie górki
Wkurwiłem się dałem auto do ASO...powiedzieli że turbina do regeneracji...i rozregulowana grucha podciśnieniowa;/
Gruchę zrobili na miejscu....auto cały czas wpadało na tryb awaryjny...i kopciło prze okrutnie.
Nazbierałem kaski na reg. turbiny.
Dałem do ASO....niedawno odebrałem z regeneracji turbiny...nie powiem...auto fajnie się zbiera...170km/h i jeszcze jest pod pedałem....ALE!!!!!
Dym za mną jeszcze większy....redukcja z 4 na dwójkę/zakręt/auto się dławi...
Byłem dziś...powiedzieli, że w trakcie roboty dolali mi litr oleju syntetycznego bo miałem na minimum (przypominam,że mam mineralny?!do zle?)
Dziś wymienili jeszcze rzekomo podejrzany przewód (10zł).
Wracając na slichowice pogoniłem go troszku ale i tak czarny dym widziałem w lusterku
Ręce opadają....
Macie jakaś receptę? Od razu powiem ze nie chce sprzedawać LEONA!
Pozdro