Troszkę wstępu. Były mrozy, nie palił, ale kręcił, akumulator był ok. Dwa dni stał. Na luzie zaciągnąłem do pobliskiego serwisu by odmarzł. Wymienilismy filtr paliwa, bo miał dwa lata. Wymieniłem świeczki na ngk( miały pięć lat , mogły źle grzać). Autko po pięciu godzinach mech odpalił. Motor chodził głośno, nie miał biegu jałowego. Po dwóch minutach strasznego kopcenioa zgasł. Już nie odezwał się więcej. Rozrusznik dawał krótki dźwięk, Podnieśliśmy pokrywę wałka. Dwa zawory wywalone. Wałek na pierwszym i drugim garze zmasakrowany. Co Wy na to. Mam 108 kkm przebiegu. Jak miał 98 kkm zrobiłem kompletny rozrząd. Co się mogło stać??? Kto jest winny. Czy może przeskoczył pasek, podobno główne koło rozrządu, na wałku było nie dokręcone(ono jest pasowane na stożku). Czy za wiele razy próbowałem go na zimnie kręcić, czy mechanik mógł coś spaprać?
