Witam wszystkich.
Kilka dni temu spotkała mnie nie miła niespodzianka gdy ruszałem ze świateł w moim arl.
Wrzuciłem 1 potem 2 i okolicach 2300 obrotów odebrało mi nagle moc.
Pomyślałem, że może znowu rura z intercoolera pękła na mocowaniu bo raz tak się zdarzyło i jechałem tak na wolnych obrotach przez ok 1,5km bo myślałem, że dojadę do domu.
Gdy ujrzałem kłęby dymu i smród palonego oleju natychmiast zgasiłem silnik no i tel po lawetę.
Sprawdziłem olej miarką i nic już nie pokazywało, ale lampka ciśnienia oleju też się nie zapaliła.
Moc 190/400Nm i zużycie oleju dosłownie minimalne dosłownie 1 kreska na 10tyś czyli nigdy nie musiałem dolewać.
Co mogło być przyczyną, że tak się stało??? Gdy kupiłem leona to musiałem po czasie robić silnik, wpadła głowica w idealnym stanie no i pompki też musiałem igiełek poszukać, poprzedni właściciel mocno nie dbał a ja sie lekko wkopałem.
Ale turbo wydawało się zdrowe więc nie ruszałem. Nigdy wcześniej żadnych objawów nie było. Zrobiłem na tej mapie 25tyś km.
Nowe turbo już kupione i teraz tylko się zastanawiam czy wypłukanie intercoolera starczy czy kupić nowy jeśli nic do komory spalania nie poleciało. Dodam że obracając silnik chodzi lekko.
Oto co zobaczyłem pod autem.
https://zapodaj.net/f6e0e89f1e9f3.jpg.html
https://zapodaj.net/0bcfe61c360ea.jpg.html
https://zapodaj.net/ff48e3fa92f41.jpg.html
https://zapodaj.net/762f8046ecc35.jpg.html