byłem wczoraj na przeglądzie z autem żony (nie VAG, ale to chyba nie ma znaczenia - Opel Astra kombi 1.6 '09).
Już "po nowemu", a więc najpierw płacimy, a potem badamy
Na pierwszym badaniu była analiza spalin. Pan mnie poprosił o podejście i pokazał wynik sondy Lambda: 1.9 (nawet nie wiem w jakich to jednostkach) - powiedział, że sonda nie działa, bo maksymalna wartość, to 0.9.
Kazał dać gazu i powiedział, że nie ma żadnej reakcji - cały czas 1.9, a więc sonda padła na amen.
Czy to możliwe, żeby sonda padła bezobjawowo? Auto nie ma spadku osiągów, ani wzrostu spalania - stabilne 8-10l/100km - w zależności od pośpiechu.
Na desce nie świeci się żadna kontrolka check-engine, czy coś takiego.
Zawsze żyłem w przekonaniu, że po uszkodzeniu SL silnik głupieje i nie da się tego nie zauważyć.
Auto co prawda żony, ale jak nie chce mi się przekładać fotelika do Cupry, to ja nim jeżdżę, więc widzę jak się zachowuje. Ja go również tankuję i prowadzę kroniki, więc spalanie znam.
Nie chcę jeździć na uszkodzonej sondzie, żeby nie uszkodzić katalizatora, ale z drugiej strony taka sytuacja wydaje mi się bardzo podejrzana.